Podróż w czasie. To banalne zdanie przyszło mi pod palce w podsumowaniu pracy nad albumem ertaz. Ów banał doskonale opisuje proces zbierania nagrań, jak wiele czasu zajęło mi ich układanie, ile minęło nim zdecydowałem się na publikację. I tylko takie odniesienie do czasu jest w tej muzyce. Chyba…
Więc podróż w czasie. Pierwsze szkice zapisałem zdaje się w 2013 lub 2014 roku. Ostatni utwór powstał w 2017. Potem cały materiał zmieniał kilka razy swój układ. Tytuły zmieniały kolejność. Powstawały kolejne okładki. Nieustanny, chociaż z wieloma przerwami, proces.
W tak zwanym międzyczasie nagrywałem muzykę, która nie do końca wpisywała się w ertaz. Zarejestrowany został materiał na Rezerwat, czeka już płyta Zamarte.
Nadal zdecydowałem by nie używać żadnego instrumentu. Instrumentu traktowanego klasycznie. Żadnego gotowego dźwięku. Wszystko pochodzi z moich własnych nagrań mniej lub bardziej terenowych. Czasem z eksploracji najbliższego otocznia. Skrzypnięć, szturchnięć, stukotów codziennych.